środa, 6 lipca 2011

Boję się wakacji...


     Niestety ale tak właśnie jest. Odkąd pamiętam miałem super-nie-wiadomo-jakie plany na te wolne, letnie miesiące. A to codziennie będę ćwiczył z kolegą na boisku piłkarską żonglerkę, a to będę biegał, uczył się języka jakiegoś - pamiętam jeszcze w podstawówce znalazłem słownik do francuskiego i ruskiego i chciałem się uczyć, skończyło się na jednej lekcji... Innym znowu razem w wieku ok. 10 lat pod silnym wpływem kultowej kreskówki postanowiłem być taki jak Son Goku i codziennie ostro ćwiczyć. Haha ale to piękne czasy były! Bo który chłopak nie pamięta tego intra...

     ...to niech żałuje, że nie żył w tych czasach. Dragon Ball to jedna z lepszych pamiątek dzieciństwa :D A może drogie Panie też to widziały? Spoko, przyznaję się, że Czarodziejkę z księżyca to i ja oglądałem hehe.



   Oki, ale za bardzo się rozmarzyłem (: Niestety jak się pewnie domyślasz, nigdy (!) nie robiłem tego co chciałem, wakacje po prostu przelatywały na wszystkim i niczym. Teraz niby człowiek trochę starszy, ale pamiętając poprzednie lata boję się, że skończy się podobnie. Może jeszcze bym się nie martwił tym wszystkim, ale nie teraz - kiedy żyję z pełną świadomością tego całego rozwoju osobistego. Cóż, pozostają dwie drogi - albo się poddać albo próbować i coś jednak robić z sobą.
Spróbujemy z opcją nr 2.

     Nie wiem czy to tylko moja przypadłość, ale zdiagnozowałem u siebie, że jeżeli nie mam zbyt dużej ilości zajęć, jeżeli nie wiszą nade mną terminy to się nie staram, podchodzę luźno do wszystkiego i co tu dużo mówić - opierdzielam się równo... Pamiętam jak przyszedłem na pierwszy rok studiów - kurcze - dużo nauki, wszystko nowe, zaangażowałem się w różne samorządy, rady itp., bez przerwy miałem co robić, latałem po 12 godzin i tak codziennie! Nawet teraz babcia mi czasami przypomina (często u niej bywam, mieszka dosyć blisko mojej uczelni), że byłem pełny energii, żwawy, taki nabuzowany jakiś po prostu (: Racja, ale tylko nadchodził nowy semestr, czy początek wakacji i juuuuuż, nie było co robić i wszystko u mnie siadało. Wtedy nawet wyniesienie śmieci było wyzwaniem. Znasz to uczucie kiedy masz cały dzień wolny ale tak marnujesz czas śpiąc/oglądając tv, filmy/siedząc przy komputerze, że ostatecznie nic nie robisz a dzień zlatuje szybko? A i tak na nic nie masz w ogóle czasu mimo, że w kalendarzu pustki? Ja aż za dobrze...

     Niestety teraz też już poczułem wakacje, i zamiast jak reszta osób na roku zaliczyć już wszystkie egzaminy to zostały mi ciągle 2 przedmioty! Zbieram się i nie mogę dojść do doktorów/profesorów, szkoda słów. I żebym miał jeszcze coś trudnego do zaliczenia, a gdzie tam! Wystarczy trochę siąść i poczytać. Pfff, leń ze mnie i tyle... Oki, nie siedzę tylko w domu przy kompie, mam trochę rzeczy związanych z uczelnią o których tu akurat nie piszę a zajmują dużo czasu i, co najgorsze chęci do życia, ale tak czy siak wiem, że mógłbym się pouczyć i nadrobić zaległości. Piszę w końcu o tym na blogu, może się przez to zmotywuję i do najbliższego wtorku pozdaję co trzeba.

     Wychodzi mi na to, że trzeba sobie na tyle zapełnić kalendarz, by było prawie jak w ciągu roku akademickiego. Im więcej mam na głowie, tym lepiej i więcej tych spraw załatwię. Totalnie dziwne, ale prawdzie w moim przypadku. Z drugiej strony to śmieszne - mając cały dzień wolny żeby np. nie siąść na godzinkę do nauki języka hehe a jak będę miał 5-10 innych spraw to wszystkie lub 90% z nich zrobię. Omg, co to się porobiło (:


     Jeszcze tylko mała wzmianka o tej spontanicznej wycieczce do Pragi. Niestety, ale nie udało się jej zrealizować, w piątek rano dowiedziałem się na uczelni bardzo złych informacji, musiałem wszystko odwołać, zostać na miejscu i pozałatwiać. Jeszcze może bym to olał i liczył na cud, że przez te 5 dni nic się nie pogorszy (a teraz już wiem, że dobrze, że zostałem) ale prognozy pogody były tragiczne, no i sprawdziły się. Jechać na stopa w ulewie to nieciekawa sprawa. Na 5 dni wyjazdu przez 4 miało padać i to już ostatecznie spowodowało rezygnację. Na przygotowania wydałem 6zł więc mi nie szkoda. Pojadę innym razem, już wiem co/jak/gdzie (:

     Jeżeli jeszcze nie masz pomysłu jak zbić czas w wakacje - a cieszę się, że tak wiele osób z BGSu ma już poważne plany na nieprzespanie tego wolnego czasu - to podzielę się fajną stronką. Może nie powinienem tego robić, bo produktywność spada jak cholera (zamiast napisać ten post przez ponad 2h oglądałem bajki...) ale w końcu dla uczniów i studentów jest wolne i każdemu z nas należy się przerwa i chwila relaksu. Zerknij więc tutaj: http://iitv.info/

Miłego, spokojnego oglądania życzę, trzymaj się! (:

8 komentarzy:

  1. Jak to każdy chłopak? Bardzo lubiłam Dragon Ball a Sailor Moon to była największa miłość mojego dzieciństwa:)

    Niestety tez tak mam, jak nie wisi nade mną termin to zazwyczaj dzień przecieka przez palce. Bardzo pomaga zapisywania rzeczy do zrobienia w kalendarzu. Nawet takich najprostszych typu "wynieść śmieci". Wtedy zazwyczaj wykonuje zadania bo lubię widzieć skreślone punkty w notesie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie Cię rozumiem. Sama mam teraz najdłuższe wakacje w życiu, bo od maja do października. ;)

    Brak mi "nacisku siły wyższej". Gdy była nauka przed maturą to wiedziałam, ze MUSZĘ to robić, bo inaczej nie zdam. A teraz? Siedzę, oglądam "Brzydulę" i marudzę w domu.

    Jedyne, co robię pożytecznego to zaczęłam więcej czytać. Zarówno bzdurne romansy jak i coś ambitniejszego.
    Chciałam zacząć rano biegać, ale nikt nie stanie nade mną z budzikiem i nie ściągnie z łóżka! :D ahh.. te słodkie wakacyjne lenistwo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja niby wakacje studenckie mam krotsze, bo tylko lipiec-sierpien, a we wrzesniu znowu sesja, ale mam tak samo, nic mnie ni eprzekonuje by zaczac sie przygotowywac do tych 5. przedmiotow jakie musze zdac... czasami nawet pelen kalendarz zajec nie wystarcza, po prostu wybieram obijanie sie i koniec... eh. naszczescie mam strasznie duzo do przemyslenia w nastepnych tygodniach, jakies sympozja rzezbiarskie i projekty oraz oczywiscie nauka teorii (typu historia sztuki), wiec nie ma bata i od dzisiaj sie juz wzielam, choc przyznam szczerze, ze od godzin popoludniowych... powodzenia z pozytecznym wypelnianiem czasu

    OdpowiedzUsuń
  4. Kropelko, zgadzam się z kalendarzem - to bardzo dobra metoda. Od trzech lat co roku mama przynosi mi z pracy kalendarz (format książki), gdyby nie on to bym się pogubił w natłoku obowiązków (gł. sprawy uczelniane).

    zakochana :*, zazdroszczę wakacji, korzystaj - leń się :D Hehe poważnie, po maturach zasługujesz na dłuższy odpoczynek, ale dobrze słyszeć że siedzisz ciągle z książkami!

    hAg, widzę, że mnie w pełni rozumiesz, mamy tak samo, NIESTETY! Cieszę się, że piszesz, że już się wzięłaś do roboty - ogromnie mnie motywuje jak widzę kogoś w mojej sytuacji, kto pokazuje, że jednak DA SIĘ! Dzięki!


    Pozdrowionka dla Was wszystkich!
    I nie ma co czekać - leńmy się i pracujmy, na przemian. A co! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za poprawę humoru Dragon Ballem, uwielbiałam tę bajkę, obowiązkowo z bratem musieliśmy obejrzeć każdy odcinek ;).

    Niestety doskonale Cię rozumiem. Szczerze to można powiedzieć, że moje wakacje trwają już od roku (bo studia to prawie brak jakichkolwiek obowiązków), więc tak się lenię i trudno mi się za cokolwiek zabrać.
    Jak mam dużo zajęć to potrafię na wszystko znaleźć czas, a jak nie muszę nic robić to nie chce mi się za nic zabierać i tak mijają bezproduktywnie godziny, dni, tygodnie. W każde wakacje jest oczywiście tak samo.
    Ale teraz postanowiłam, że koniec z tym, nie marnuje życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. I ja mam podobne obawy, co do wakacji...
    W poprzednie też sobie obiecywałam, że na pewno nie będę się obijać, że na pewno będę się uczyć hiszpańskiego i angielskiego i kompletnie nic z tego nie wyszło :(\
    Mam nadzieję, że w tym roku uda mi się przełamać lenia i wziąć się do roboty.
    Myślę, że my Blogowicze wspólnie się zmobilizujemy i tych wakacji nie uznamy za stracone. Czego sobie, Tobie LCL i pozostałym Blogowiczom- Motywowaczom życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałem bloga od końca (od wpisów, które nie widziałem) i w poprzednim wpisie pisałeś o tym stopie to w ty spodziewałem się relacji :D No ale nic, nie wszystko wychodzi tak jakbyśmy tego chcieli, jeszcze pewnie nie jedna okazja będzie do stopowania.

    Z tymi obowiązkami to tak jest. Jak mam dużo na głowie to jestem produktywniejszy, nawet o tym kiedyś pisałem i zastanawiałem się czy to nie praca jest sensem życia :)

    Powodzenia

    OdpowiedzUsuń
  8. happiness, no ja też z brejdakami dzień w dzień MUSIELIŚMY obejrzeć DB, jak nie obejrzeliśmy to był prawie płacz hehe.
    Z wakacjami mamy to samo, teraz pozostaje się tylko wspierać w działaniu. Trzymam kciuki za Twoje działanie!

    martucha, bardzo dobrze mówisz, po to mamy te blogi by się jakoś wspierać. Jestem dobrej myśli. Dzięki za życzenia, Tobie też spożytkowanych wakacji! Będę sprawdzać na blogu! (:

    maju:), no widzisz, Ciebie to zdziwiło a co dopiero mnie ): Życie, musiałem obrać priorytety i wcale nie żałuję z dzisiejszej perspektywy, że zostawiłem wyjazd. Okazje będą jeszcze a niektórych problemów (uniwerek) bym już nie naprawił...
    Nooo, może tak stanowczo, że praca jest sensem życia to nie powinniśmy mówić, ale na pewno jak się ma obowiązki to się ma i efekty (:

    ...a jak się ma wolny czas... to się ma wolny czas i nikłą efektywność :P


    Pozdrowienia dla Was!

    OdpowiedzUsuń