wtorek, 1 lutego 2011

Sesji ciąg dalszy

     Hej. Witam po najdłuższej do tej pory przerwie na blogu. Niestety bardzo dobrych informacji nie mam - jestem dopiero trochę za połową drogi. Wydaje mi się, że najgorszy czas już za mną bo w następnych 3 tygodniach będę miał maksymalnie 5 kolokwiów/egzaminów tygodniowo, co jest znaczącym spadkiem w porównaniu do ostatnich dni. Nie wiedziałem, że to wszystko będzie takie trudne i TYLE tego będzie - kilkadziesiąt (!) kolokwiów w około 4,5 tygodnia to jednak ciężka sprawa, eh...
     Dzisiejszy wpis nie będzie jednak pusty, mam do podsumowania kilka ostatnich postanowień i spraw.

     Na pierwszy rzut idzie nagranie filmiku językowego dla przyszłego porównania. Przyznam się, że myślałem, iż nie będę mógł tego zrealizować - miałem czas do (tamtej) niedzieli i oczywiście, jak to u mnie bywa, wyszło na ostatnią chwilę. Problem był taki, że kolega po prostu nie miał kiedy się na skype pojawić... Rzutem na taśmę spotkaliśmy się o 23:15 w sobotę i rozmawialiśmy przez 30 minut. Niestety nie do końca wszystko wyszło jak chciałem - nie mogłem nagrać filmiku z powodu... braku oprogramowania! "Misja" będzie więc do powtórzenia w najbliższej przyszłości kiedy tylko poinstaluję programy do kamery, razem z poprzednimi wytycznymi - "karą" w postaci datków dla znajomych blogerów za niezrealizowanie.
     Sprawa zakładu z kolegą również nie doszła do skutku z przyczyn, nazwijmy to "technicznych" - nie było omawianej "koleżanki" wtedy i tam, gdzie miała być... I może póki co tyle wyjaśnień w tym temacie ;-)))
     Doszedłem też do wniosku, że nie zawsze to co na początku wydaje się być dla mnie dobre wyjdzie mi na dobre. Chodzi mi tu o postanowienie niejedzenia jedzenie słodyczy i wszelkich słodkości w styczniu. Podjąłem tą próbę nie dla samego faktu podjęcia - wiem, jak słodycze działają na moją (i każdego z nas) sylwetkę. Jako, że miałem tendencję nie tyle do nadużywania co do systematycznego spożycia owych związków postanowiłem to ukrócić i stąd ten cel.
Muszę się przyznać, że pozwoliłem sobie zjeść kawałeczek ciasta oraz 3 cukierki.
Nie wiem czy to nie jest tylko głupie usprawiedliwienie z mojej strony, ale najpierw ciastko a kilka dni później cukierki zjadłem kiedy zaliczyłem ważne kolokwia i po prostu postanowiłem się nagrodzić jakoś. Myślę, że więcej pożytku było ze, jakby nie było, złamania zakładu i nagrody niż jakbym miał się patrzeć i wkurzać. Porcja mała, cukierki też tylko delikatnie obtoczone czekoladą a w środku śliwka:






Wydaje mi się, że niespecjalnie przez to przytyłem a humor poprawił mi się od razu :)

Jakie wnioski z tego płyną?
- ciągle poszukuję swojej drogi i jeżeli uważam to za słuszne modyfikuję cele
- nie katuję się za wszelką cenę (chociaż zależy to od sytuacji i nie zawsze u każdego może się sprawdzić - alkoholik jak znowu spróbuje wróci do picia, nałogowy palacz do palenia; moje słodycze przy tym to pikuś;)
- warto nagradzać się za sukcesy

     Ah, zapomniałbym. Dzisiaj mamy 1 luty więc korzystając z okazji (koniec stycznia - miesiąca bez alkoholu) otworzyłem sobie likier jajeczny i wypiłem 4 kolejeczki.
Nie ciągnie mnie dalej do picia, więc przedłużam akcję "0 alkoholu" do zakończenia wszystkich kół, zalek i examów.
     3majcie za mnie kciuki! Ten tydzień jest dla mnie ważny z kilku powodów ale o tym w sobotę. Heja!

2 komentarze:

  1. Ja po maturze zdanej oczywiście, pozwoliłem sobie na pizzę z całą dodatkową puszką kukurydzy oraz coca-colą i sosami. Czasami jak chce mi się na słodko, ale tak bardzo to nagradzam się kartofelkiem. Ale mi na prawdę, rzadko się zdarza jeść słodycze. W okolicy ostatniego miesiąca zjadłem aż kilak kawałków czekolady. Czasami trzeba wypić (oczyścić nerki z kamienia - podobno ;p), zjeść coś tłustego (tłuszcz chroni nerki przed urazami mechanicznymi), czy coś na słodko (cukrzyca w druga stronę też może wystąpić od niedoboru cukru). Najlepiej wszystko z umiarem. Ja właśnie, ustatkowałem sobie sprawę z bxami, i zabrać się mogę za następne 2 projekty (tworzenie modeli 3D za ściąganie czyli centy, oraz allegro).

    OdpowiedzUsuń
  2. Szacunek normalnie za te diety, które trzymałeś! Nie znam nikogo spoza kręgu wyczynowych sportowców kto tak się odżywia. Ja czekoladę chyba w ogóle odstawię, nie powinienem tego jeść z różnych powodów ;/ Fajnie Marcin, że znajdujesz ten umiar i nie popadasz w skrajność.
    Widzę, że bez alko mogę żyć, ale raz na jakiś czas piwo z kolegą działa zbawiennie na psychikę, dlatego po sesji na pewno piwko/flaszka pójdzie :-)

    Trzymam kciuki za projekty i będę doglądał na Twoim blogu jak Ci idzie, zapowiada się interesująco.

    OdpowiedzUsuń