poniedziałek, 26 listopada 2012

Rozliczonko i jazda dalej

     Heja Umiłowani!
   Jak czytam teraz swój ostatni wpis to bije od niego jakimś pesymizmem, bezradnością i niechęcią do życia. Śśśiieet, niedobrze! Dzisiaj mój stan jest dużo lepszy. Nie, nie dlatego, że wziąłem się mooocno do pracy ): Oki, robię coś ale do tej nawet 80% wydajności droga daleka. Lepiej mi, bo zdałem sobie sprawę co było powodem zniechęcenia i jak sobie z tym radzić. Nie pamiętam która z BeGieeSowych Koleżanek o tym pisała, ale i ja z ciekawości zrobiłem sobie badanie krwi by wykluczyć fizjologiczne powody (filozoficzne też) mojej obojętności do życia. Oczywiście z krwią i cukrem wszystko ok, argumenty na usprawiedliwianie lenistwa mi się skończyły, więc nie pozostało nic innego jak wziąć 'dópe w kópe' i do roboty.
   

     Po raz kolejny potwierdza się też, że ludzie są do siebie podobni i mają zbliżone problemy. Właśnie fajny wpis popełniła Kropelka. Schemat choroby zwanej rozleniwieniem jest taki sam. U mnie powoli zajęcia odchodziły i wpadałem w nadmiar wolnego czasu. Od dwóch lat nie chodziłem na dzienne studia tylko przychodziłem dopiero 2 tygodnie przed sesją (nie uciekałem (; indywidualny tok miałem na obu kierunkach), od września skończyłem tegoroczne podróże, pracy dodatkowej w tym momencie nie mam a do stałej się nie szykuję. Moja jedyna regularna hmmm 'robota', a raczej jej skutki, jest opisywana w pierwszej zakładce od lewej. Myśl rozwinę w przyszłym roku. Ku przestrodze (((-;

     Jeżeli chodzi o temat wpisu.. W stronie 'Tyg. plan' piszę sobie co i jak mi wychodzi. Poprzedni plan realizowałem miesiąc czasu, raczej mizernie mi to szło. Okazało się, że tak na prawdę największy problem mam nie tyle z samą realizacją punktów, lecz z czekaniem na wykonanie punktu do ostatniej możliwej chwili. Chciałem i mogłem wcześniej chodzić spać ale oczywiście będąc już w łóżku trzeba było zrobić to i to i to... Prokrastynacja i nic innego. Tyle czasu rano, w południe, po południu, to nie - trzeba czekać do 23 na wszystko. Ehh. Nie pozostaje nic innego jak wyciągnąć wnioski i próbować dalej.

     Magisterka ]-:< wrrrr. Miałem napisać, że to moja największa dotychczasowa życiowa porażka ale w celu oszukania mózgu powiem: "Praca, której napisanie tak sprytnie przekładam, że spodziewam się z tego tytułu wyróżnień co najmniej na szczeblu wojewódzkim. Dodatkowo, każdego dnia jeszcze polepszam wynik! Niesamowite! Viva, viva, viva magisterium!" Pracę nad tym sukcesem opisuję w zakładce 'emgieer'. Super, że się przemogłem i listopadzie codziennie piszę po 5 zdań ale robię to na odwał przed snem. 3 i pół listopdowych tygodni zleciało na pisaniu kilku stron, dlatego dałem sobie deadline na ten tydzień. Praca ma być odwa... yyy fajofsko zrobiona!

     Jedno z czego jestem dumny to moje treningi. Chodziłem 2x w tygodniu, teraz będą to 4 dni w tygodniu - 2x tańce i 3x siłka. Drogi Czytelniku, nawet nie masz pojęcia ile siły mi to dodaje! Wchodząc na salę czasami widzę wrak człowieka (no tak, od nic-nie-robienia też można się zmęczyć!) a już po pięciu minutach jest we mnie pełno energii i chęci do życia: "Hohoho, co to ja nie zrobię jak wrócę do domu! Chyba ze 4 magisterki napiszę normalnie!" (-;

     Oki doki, małe podsumowanie dla Ciebie i dla mnie było więc zabieram się do pisania pracy. Udanej końcówki listopada i do zobaczenia!


...a w kąciku muzyka dziś...
Była moda na hip hop, przyszedł Skrillex i już 'wszyscy' jarają się dubstepem. A nie? O:



3 komentarze: