piątek, 10 czerwca 2011

Droga do wolności

     Siemka. Dzisiaj chyba pierwszy od dawna wpis, który nie został opublikowany przed samą północą :) Mimo, że tego nie widać po postach, ale na blogu jestem praktycznie codziennie i już mi niedobrze, kiedy patrzę na to co robię. Ha, a raczej to czego nie! Przypomina mi się hasło "mierz siły na zamiary".. Bardzo chciałem zrobić drugie podsumowanie bloga ale nic z tego - jest sesja a ja mam jeszcze zaległości po Włoszech. Powraca czas jaki miałem pod koniec stycznia i w lutym - codziennie coś do zaliczenia. Dodatkowo szybko załatwiam sobie pewne bardzo ważne sprawy.. Od tygodnia mam też przerwę w bieganiu i ćwiczeniach. Co ciekawe, zamiast mieć przyrost siły i chęci, zacząłem się coraz gorzej czuć. Ta aktywność fizyczna to była chyba taką moją ucieczką od rzeczywistości i obowiązków stojących przede mną. Myślałem, że jak sobie poćwiczę to już to usprawiedliwia mnie dlaczego się nie uczę, że jak wstanę o 6.30 na bieganie to dzień się już super potoczy i będzie produktywny. A gdzie tam, nic z tych rzeczy. Do ogólnego zmęczenia psychicznego dołożyłem fizyczne i mamy klops. Póki wszystko jest na głowie nie ma tak łatwo..
Do tego doszła może nie porażka, ale "większe zdziwienie" w sferze prywatnej i ostatnie kilka dni z życia miałem lekko wyjęte. Dzięki dziewczyny za wsparcie ale nie wyszło :) Coś za coś, podobno "No woman no cry", nie? ;-)
Żeby nie przekładać pisania postu postanowiłem nie czekać, tylko TERAZ siąść i napisać obiecany sobie i Tobie wpis.

     Miałem pokazać rzut ekranu na dowód tego, że biegam. Na obrazku poniżej widać, że biegałem 6 razy w ostatnim czasie, ale to tylko treningi z udziałem pulsometru, dochodzą jeszcze 2-3 bez niego. Jak pisałem ostatni tydzień był bidny pod tym względem ale jutro chcę się ruszyć z rana znowu.
Proszę też byś nie patrzył Czytelniku na moje wyniki (no tak, teraz to już na pewno nie spojrzysz :P). Jakby na to nawet jakiś biegacz-amator spojrzał to by się zaśmiał tylko. Średnie tempo rzędu 7-8 min/km jest to tempo delikatnie szybsze od chodzenia... Druga sprawa, że dla mnie zawsze liczą się w sporcie efekty, a nie sposób w jaki do nich dochodzę. Nie muszę biegać jak zawodowiec, by sobie poprawić kondycji czy sylwetkę spalając tłuszcz. Nie muszę dźwigać na siłowni pudzianowych ciężarów by dobrze wyglądać. Od kilku lat działam tym systemem i jestem z niego zadowolony, więc nic nie zmieniam. Muszę pamiętać tylko, że system działa kiedy i ja działam coś, samo się nie robi (:



     Jeżeli chodzi o naukę hiszpańskiego to musiałem odwołać opisywane ostatnio zajęcia - wyszło, że miały się odbywać 2 razy w tygodniu a dla mnie teraz priorytetem są studia niestety.. Faktu nie zmienia, że tego języka chciałbym zacząć uczyć się samodzielnie po sesji. Jest jeszcze jedna bardzo ważna kwestia związana z hiszpańskim i cholernie mnie korci by Ci o niej powiedzieć, ale ciągle sprawy załatwiam i dopiero po zakończeniu się przyznam czy się to udało czy nie. Widzę, że chyba tak mam i taki jestem - nie to, że "nie chcę zapeszać" bo w przesądy nie wierzę, ale po prostu chcę sobie po cichu wszystko zrobić i dopiero jak będę wiedział, że wyszło lub i nie powiedzieć co kombinowałem :) Dzięki za zrozumienie!

     Czasu ostatnio mam mniej też przez... kurs na prawko. Zacząłem to dzięki bratu, który zadeklarował, że pożyczy mi trochę pieniędzy bym mógł teraz w OSK jego znajomego zacząć zajęcia. Zdziwiłem się szczerze, ale spoko, propozycję przyjąłem hehe. Teoria codziennie by nadrobić czas i za tydzień powinienem już mieć prawie codziennie jazdy a za miesiąc z kawałkiem może nawet egzamin. Zobaczymy. Relację z egzaminu zdam na pewno :)

     Moja tytułowa droga do wolności potrwa pewnie jeszcze z 1,5 tygodnia, akurat do Bożego Ciała. Priorytet to zaliczenia&egzaminy, rozpoczęcie pisania magisterki a potem spokojnie znajdzie się już czas na wszystko, czyli dbanie o ciało i umysł. Później będę chciał jak Marek zadbać o stronę finansową.. Trzeba będzie znaleźć chociaż jakąś dorywczą pracę bo aktualny stan mojego konta to kilka złotych. Widzę za to powoli skutki zbierania monet 1/2/5/10/20-groszowych bo skarbonkę mam pełną w ok 2/3. Po wakacjach może ją już otworzę i zgarnę te 20 złotych. Hit, nie? Jeszcze nie zastanawiałem się co zrobię z taką sumą pieniędzy...

     Następny post będzie wtedy, gdy dostanę pewnego maila.. :-) Oby niedługo i oby z pozytywną dla mnie treścią.

     Na koniec polecam filmik z yt, daje do myślenia. Trzymaj się.

10 komentarzy:

  1. Skup się na tym, co w tym momencie jest najważniejsze. Resztę nadrobisz potem. Powodzenia w czasie sesji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A powiedz mi, jak to robisz, że tak dokładnie mierzysz dystans? Oprócz pulsometru używasz czegoś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  3. Olga, dzięki. Dokładnie taki mam plan :) ..i powodzenia również!

    Martynko, używam garmina i ten sprzęcik ma masę opcji, w tym właśnie gps. Dane z niego wrzucam niezależnie do dwóch programów: pokazanego wyżej SportTracks i firmowego Training Center

    OdpowiedzUsuń
  4. podziwiam, że wytrzymujesz 9 godzin przy komputerze :) mnie po godzinie zaczyna głowa boleć. Ale muszę przyznać, że idzie mi całkiem dobrze. Równo po dwóch godzinach wyłączam komputer i idę patrzeć na rybki, niby marnowanie czasu, ale przynajmniej więcej prądu oszczędzam xD

    przy okazji bardzo dobry filmik na końcu. faktycznie daje dużo do myślenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm może nie tyle wytrzymuję, co coś robię, szukam, rozmawiam z ludźmi. Dzisiaj już 3h za mną ;) ale dzięki, bo uświadomiłaś mi że spędzam całości czasu produktywnie - za dużo sprawdzania maili, fb, tych samych stron 'czy jest już coś nowego'..

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj :)
    Twój post zmotywował mnie trochę, aby wrócić do biegania (niedawno rozpoczęłam i rzuciłam bieganie chyba po raz setny :D ) Przyznam, że z motywacją do aktywności fizycznej u mnie jest najgorzej i wyjątkowo szybko tracę zapał. ;/
    Mój e-mail: april2@autograf.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że choć trochę motywacji podłapałaś :) Hehe rzucasz bieganie jak większość palaczy papierosy :P
    Jak się motywować? Podejść do zwierciadła optycznego i zapytać się czy to jest wszystko na co mnie stać i czy tak chcę wyglądać w najbliższych latach (albo i gorzej skoro nie będę ćwiczyć = dbać o siebie)?
    U mnie działa, nie trzeba 2 razy tej sytuacji powtarzać ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dotarłeś do magisterki na studiach, to już wyczyn.

    Ogólnie model irlandzki mi się podoba gdzie robi się rok wolnego między szkołą. Przydało by mi się coś takiego, mój kolega tak zrobił i ma firmę, a ja kurs grafiki...

    "There is no reason not to follow your heart." Te miliardery to mają powiedzenia. Życie swoje a marzenia swoje. Za coś trzeba jeść, coś trzeba mieć w wieku 30-50lat.

    Czyli jak skończysz studia to będziesz wolny? Imo jak będziesz pracował, to nadal nie będziesz. No chyba, że psycha pozwoli, to po pracy. Gorzej jak będziesz chciał dorobić :D

    Ciągle mi się wydaje, że ludzie uczący się / zaliczający to w jakimś innym wymiarze żyją. Patrzą przez szkołę na świat, życie toczy się od zaliczenia do zaliczenia. Pomiędzy coś robią, byle tego "głównego" nie zawalić egzaminu.

    Też tak marnuje czas na kompie, jak go mam. Trzeba się za to zabrać, bo chyba jestem uzależniony :) A można by np. więcej grać, sprzątać, biegać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiesz, nie uważam, że mgr to jakiś wyczyn. Dużo zależy od uczelni na pewno, moja jest dobra, ale do najlepszych w kraju jej brakuje.

    Ten model to ogólnie zauważyłem, że działa na zachodzie Europy, ale wydaje mi się że za 5-10 lat będzie to powszechne i u nas.

    Miliarderów podsumowałeś dobrze :D

    Wiesz, trochę na wyrost powiedziałem "Droga do wolności". Chodziło mi głównie o egzaminy - za ok tydzień będę już prawie wolny od nich i będę mógł się dalej zająć swoimi planami i życiem. Hmm praca.. szczerze to nie planuję stałej w najbliższych latach.

    Bardzo ciekawie określiłeś studentów :D Hehe coś w tym jest! Sesja -> nic/obijanie się -> sesja -> nic/obijanie się itd. (-:

    Odnośnie kompa - no wiadomo, coś za coś. Jeżeli pożytecznie spędzasz czas przy monitorze to spoko, gorzej jak się szwędasz się bez celu.

    Dzięki za dobry komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurczę czasem się zastanawiam czy ja studiowałem w tym samym kraju co cała reszta.
    Studia nie były łatwe, ale nie były też jakoś ekstremalnie ciężkie i było całkiem dużo czasu po zajęciach który, niestety wstyd przyznać zmarnowałem.
    Co do magisterki to u mnie to był lajcik. W sensie sam egzamin itd., bo samo pisanie szło mi jak krew z nosa i pracę złożyłem 18 miesięcy po terminie.
    Ale w końcu się stało.
    I co mi z tego przyszło? Kolejne studia w celu podnoszenia kwalifikacji, tym razem będące również dobrą pracą. Mianowicie robię doktorat. Może zarobki nie są oszałamiające, ale żyję się na przyzwoitym poziomie i dodatkowo dochodzą bonusy w postaci wyjazdów w różne miejsca (niestety nie za darmo, ale pieniądze najczęściej daje jakaś fundacja).

    OdpowiedzUsuń