niedziela, 13 marca 2011

Mina bynajmniej nie lemura...

     Witam Cię w ten piękny, niedzielny dzionek! Jeszcze 2 tygodnie temu nie nazwałbym niedzieli piękną, ale to co się teraz (jest po 11) dzieje za oknem to po prostu miodzio ! Aż dosłownie chce się żyć, prawda? Wiesz, u mnie występuje dosyć dziwny przypadek - po przebudzeniu się mogę na 80% stwierdzić czy dziś jest sobota lub niedziela, czy "zwykły dzień tygodnia" i to wcale nie patrząc na kalendarz, ale oceniając natężenie światła padającego na zasłony w moim pokoju... Nie wiem, czy to jakaś autosugestia mózgu, który już dzień wcześniej wie, że następnego dnia będzie sobota/niedziela i gdy budzi się tak bardzo docenia ten dzień wolny od obowiązkowej pracy czy studiów, że nawet słońce świeci dla niego ze zdwojoną siłą :) Możliwe, że tak jest, bo praktycznie zawsze czuję tę niedzielę w powietrzu!
Jak to jest u Ciebie? Nie masz podobnego wrażenia?
     Jak obiecałem zrobiłem (w wordzie) tabelkę z postanowieniami bieżącymi, jutro pójdę ją wydrukować i na wieczór ma być przyklejona na mojej szafce, a żeby tak się stało tradycyjnie zmotywuję się karą, 10zł/osobę. Lista nie jest jakaś duża - to raptem kilka postanowień:
1. Utrzymanie czystego pokoju
2. Pisanie postów w max 2h
3. Mycie zębów
4. Podlewanie kwiatków
5. Pisanie postów na obiecany czas
Jeżeli czytasz bloga wiesz o co dokładnie chodzi, jeżeli jesteś tu pierwszy raz -
zerknij na to proszę.
Do tego dołączyłem punkty:
6. Poranne ćwiczenia/gimnastyka.
7. Właściwe ćwiczenia.
8. Od razu.
   Odnośnie pt. 7 - chodzi mi o ćwiczenie w domu te 3 x tygodniu, popołudniami/wieczorami. Niestety ostatecznie karnetu na siłkę nie kupiłem i pozostaje mi przez najbliższe 2 tygodnie ćwiczyć w warunkach domowych. Będę sobie rozpisywał ćwiczenia i wrzucał na blog, będę mógł sobie porównać postępy. A o te łatwo, ponieważ moje obecne wyniki są żenujące, dlatego czego się nie dotknę - szybko poprawię :)
   Punkt 8 to wynik moich dzisiejszych obserwacji. No ok, zauważyłem to wcześniej ale nie reagowałem. Chodzi mi tu o zdobycie nawyku odkładania wszystkiego na swoje miejsce od razu po zakończeniu danych czynności. Jako, że w pokoju jest piękny porządeczek nie chcę go szybko stracić i mieć kilka(naście) złotych znowu w plecy. Dzisiaj dla próby, po przyjściu z dworu, postanowiłem zrobić wszystko od razu - czyli odwiesiłem kurtkę, przebrałem się a ciuchy złożyłem i schowałem do szafki (wow!!!), zdjąłem skarpetki i nie rzuciłem ich gdziekolwiek ale złożyłem i schowałem do szuflady, odłożyłem dokumenty, klucze i pieniądze na właściwe miejsce. I o to chodzi!!! Zajęło mi to te 5 minut ale jak było czysto tak jest dalej. Docelowo chciałbym nie doprowadzać do (nie)szczęśliwej kumulacji wszystkich pierdół w pokoju i tego, sory za szczerość i słowa mamy ;) , "burdelu w pokoju", ale mieć ciągle ład.
   Do listy na pewno będę z dnia na dzień dopisywał inne ważne sprawy do załatwienia. Co prawda mam kalendarz gdzie zapisuję praktycznie wszystko co mam zrobić danego dnia, ale te kilka b.ważnych zadań będę dopisywał pod tabelką. Wydaje mi się, że to dobry pomysł - w tabelce będę miał tylko regularne postanowienia, a wszelkie pilne i ważne sprawy będę dopisywał pod. No i gra.

     Pisałem we wcześniejszych postach, że szykuje mi się dłuższy wyjazd. Miałem nie pisać jeszcze o nim nic więcej, ale co tam, mam nadzieję, że dzięki temu sam sobie zdam sprawę jak mało czasu mi zostało a jak dużo jeszcze jest do zrobienia... Mianowicie w ostatnim tygodniu marca będę już we Włoszech. Szykuje mi się tydzień zwiedzania, potem dwa tyg. uczestnictwa w pewnym programie, no i po tym znowu tydzień relaksu. Wszystko zapowiada się bardzo fajnie, gdyby nie to, że 'master thesis' sama się nie zrobi... Miałem zacząć badania już jakiś czas temu ale nic z tego nie wyszło. Zgodzę się, że z mojej winy - mogłem tak ustalić plan dnia i moje działania, by zacząć już te cholerne badania, byłbym w połowie drogi, a tak nie mam nic i nie zanosi się na zwyżkę formy.
Nie wiem jak z internetem tam na miejscu, ale postaram się robić wpis przynajmniej raz w tygodniu, na pewno jakaś kafejka po drodze się znajdzie i w godzinkę będę mógł coś skrobnąć na bloga. Oczywiście postanowienia będą w zawieszeniu, ale punkty 3, 6 i 8 będę normalnie realizował. Blog w czasie 26.03 - 26.04 zamieni się bardziej w bloga typowo podróżniczego i mam nadzieję, że Ci to Czytelniku nie przeszkodzi. Jeżeli będziesz mieć jakieś pytania czy wątpliwości odnośnie Włoch to szykuj pytania proszę, postaram się na nie odpowiedzieć w miarę możliwości w trakcie lub po podróży!
Ah, miałem to kiedyś wyjaśnić: pisząc "Czytelniku" mam na myśli Czytelnika jako osobę a nie płeć męską. Zawsze chciałem wyjaśnić dlaczego nie piszę form "Czytelniku/-czko" :) To samo tyczy się innych podobnych form użytych na blogu.

    Nadchodzący tydzień powinien być dla mnie bardzo ważny - chcę (muszę?) w końcu rozpocząć działania do pracy mgr, wysłać kilka ważnych maili, poszukać noclegów we Włoszech, popracować trochę (dorwałem pracę, szkoda, że mogę tylko 2 dni w tyg.) by zarobić trochę kasy na wyjazd, rozliczyć się z US oraz W KOŃCU podjąć działania związane z jednym z głównych celi, dla których powstał ten blog (sorry, ale na razie nie piszę o nim więcej, "po prostu" muszę zacząć działać).

     Bardzo mi miło, że do 'grupy wsparcia' dołączyła Ola, którą miałem okazję poznać na Personal Development Trip tydzień temu.

     Jest dużo spraw do zrobienia, następny post więc w czwartek, mam nadzieję, że się podzielę z Tobą samymi dobrymi wiadomościami. Na koniec dodam, że tak jak sobie obiecałem zacząłem pisać ten post już przed południem, dlatego odpada mi kolejne zmartwienie typu "czy się wyrobię z napisaniem na czas". Oby tak dalej!
Tak na koniec, bez ładu, składu i powiązania z czymkolwiek dodam stary, dobry zjadacz czasu - youtube, a w nim coś co od razu przywołuje uśmiech na usta:

                       

Pozdrawiam Cię!


  

8 komentarzy:

  1. Italia! Che bello! zazdroszczę! a konkretnie to jakie miejsca zamierzasz odwiedzić?

    pozdrawiam,
    Orelka

    OdpowiedzUsuń
  2. Si Anonimowy :) Non parlo l'italiano ma parolo un poco spagnolo - così capisco un poco :-)
    Miałem o tych miejscach napisać w następnym poście ale skoro mnie Orelka pytasz to powiem teraz:
    Roma -> Firenze -> Bologna -> Venezia
    a na koniec powrót mniej więcej tak:
    Venezia -> Rimini -> Ancona -> Pescara -> Roma
    W tych miastach zamierzam mieć noclegi. Niestety to jest tylko plan, życie mi wszystko zweryfikuje oczywiście, ale będę walczył by mi się udało! :)

    Jestem otwarty na wszelkie informacje, rady i propozycje, nigdy nie byłem w Italii i oprócz małego searchu w necie nie za wiele wiem o tym kraju. Dzięki z góry! Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe widzę, że bardzo lubisz przygotowywać sobie listy zadań tak samo jak ja :D Ciężko czasem zrealizować wszystkie plany i zadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Merka! No, u mnie kalendarz to od kilku lat podstawowa rzecz, bez niego nie dałbym rady zapamiętać wszystkiego.
    I masz rację - często z listy spraw do zrobienia udaje mi się wykonać "tylko" 50% - tu nie było kogoś, tu coś wypadło, tu co innego.. Na szczęście praktycznie zawsze te najbardziej ważne punkty załatwiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. anonimowa,bo własnego bloga nie prowadzę za to nałogowo je czytam ;)
    ze swojej strony polecam Genuę, przepiękna, jak nie pada oczywiście ;) spędziłam tam kilka pięknych miesięcy. Z tego,co jednak widzę to będziesz miał co zwiedzać,a zobaczenie przynajmniej części interesujących miejsc we włoskich miastach zabiera trochę czasu.

    Jeśli chodzi o rady...hmm przychodzą mi tylko te jedzeniowe, bo będąc tam miałam wrażenie,że wszystko kręci się wokół jedzenia, które jest naprawdę dobre. W restauracjach zazwyczaj jest wliczane do rachunku tzw. coperto, czyli napiwek, dla Włochów może nie jest to wielka suma (1,5 - 3 euro) ale dla biednego studenta z Polski już tak :) Ponadto odnośnie jedzenia, Włosi mają świetnie zorganizowane stołówki dla studentów (tzw. mensa),jedzenie nie jest drogie, w każdym mieście są różne ceny obiadów,ale zazwyczaj różnią się 1/2 euro. W Genui obiad 2 daniowy kosztował 4,50 euro i naprawdę można było się tym nieźle najeść.
    Odnośnie jedzenia to oczywiście nie można zapomnieć o charakterystycznej dla południowych krajów sjeście, czyli przerwie między 12/13 a 15. Chcący coś w tych godzinach załatwić w urzędach, sklepach napotkają zamknięte drzwi, nie tyczy się to wszystkich instytucji,ale większości. Miałam wrażenie, że ta przerwa została stworzona jedynie po to,aby Włoch zjadł obiad...
    Pozostając przy tematyce spożywczej to kawa w Italii jest tania, ok.1,5 euro filiżanka,ALE jej wielkość może zaskoczyć osobnika przyzwyczajonego do amerykańskich,a przynajmniej polskich (rozmiar zwykłek szklanki)standardów kawowych. We Włoszech bowiem kawa jest podawana w bardzo małych filiżaneczkach, ich zawartość ledwo wystarcza na 2 łyki :)

    cóż więcej... może mi coś istotnego przyjdzie do głowy, to napiszę,
    pozdrawiam,
    orelka

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki za te porady żywieniowe, na pewno mi się przydadzą! Właśnie kombinowałem co by tam zjeść (oczywiście po taniości..) oprócz zupek z polski :O Słyszałem właśnie dużo o tym jedzeniu, na pewno trzeba będzie spróbować lokalnych potraw!
    Z tą sjestą to coś słyszałem, ale myślałem, że to się raczej Hiszpanii tyczy, dobrze wiedzieć że w te 3h w południe nic nie załatwię.
    Całe szczęście, że ja kawy nie piję to nie będę 'stratny' na tym ;-)

    Jeszcze raz dzięki za te wolne myśli, zawsze się takie informacje praktyczne przydają.

    Pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja znowu wyczuwam w kościach dłoni po przebudzeniu, czy na dworze jest ciepło, czy jeszcze zima. Dziwne ale fajne i głupie zarazem uczucie jak ma się racje :D

    Oj zapomniałem dziś iść po wyciąg. Jo mogę zareklamować u siebie twojego bloga zgodnie z cennikiem :) Więc za każde 1zł darowizny to 2dni dostaniesz. Więcej osób powinno zobaczyć twego bloga (wtedy się nie wypłacisz i będzie większa motywacja xD)

    Punkt 8 doskonale rozumiem, to coś jak by umysł był pedantem (oczywiście w pozytywie) a ciało i lenistwo robiło swoje. Ja lubię np. minimalizm a moje oczy otacza masę pierdół które mógłbym nawet i sprzedać. To mnie przytłacza.

    Twoje punkty sam bym mógł wcielić w życie (z trudem). Oprócz tych kwiatków.

    Zapraszam częściej na czata. Po to jest by na nim pisać. Też powinieneś go rozważyć na tym blogu (jest wersja darmowa lub premium 20$/rok).

    OdpowiedzUsuń
  8. Marcin, wow! Z tą ręką to już wyższy level magii wróżbiarstwa..

    O patrz Ty się, widzę, że i u Ciebie przyszedł Czas na zmiany i wprowadzasz usługi reklamowe na blogu. Ja tu myślę, skąd wykombinować pieniądze na ewentualne wypłaty dla obecnych siedmiu osób a Ty mi mówisz o większej ilości! Nieee, jeszcze nie teraz ;-)

    Szczerze to nie słyszałem negatywnego znaczenia słowa "pedant" ;-) Trochę Ci zazdroszczę - mnie otacza też masa 'pierdół' ale uważam je wszystkie za potrzebne, mimo że są zbyteczne po prostu.

    Marcin, jeżeli tylko się zdecydujesz się rzeczywiście wprowadzać te(n) punkt(y) w życie daj znać, będę Cię pilnował!

    A czat mi się podoba, duży i przejrzysty. Póki co nie widzę sensu u siebie go umieszczać, może gdy zacznę mieć postanowienia 'godzinowe' to czego nie? :)

    OdpowiedzUsuń